Odjazdy w Spodku 2011

Po dziesięciu latach przerwy reaktywowano kultowy festiwal – Odjazdy w Spodku. W poprzednich edycjach można było oglądać takie gwiazdy jak : Rammstein, Bartosiewicz, Kaliber 44 czy Kazik. W tym roku postawiono na polskie kapele : CF98, Muchy, Happysad, Strachy na lachy, Coma i Myslovitz. 

W sumie po dojechaniu do tego obrzydliwie smutnego miasta, jakim są Katowice przekonałam się, że jednak nic tu się chyba nie zmieniło od czasów PRL-u, nawet knajpy są niczym bary mleczne z ”Misia”. Po ”posiłku” szybko udałam się do celu podróży – katowickiego Spodka, gdzie nie napotkałam większych problemów natury organizacyjnej, a humory uczestników dopisywały. Jako, że się sfrajerowałam i na ostatnią chwilę kupiłam bilet – wylądowałam w 3 sektorze ( na zdjęciu widać jaki miałam widoczek) – musiałam siedzieć… Około godziny 15.30 krótko zagrał zespół CF98 co w sumie nie dziwi uwzględniwszy to, że kapela może się  poszczycić jednym albumem? pięcioma dość przeciętnymi albumami. Mimo tego oceniam pozytywnie występ mający być małą rozgrzewką przed kolejnym wykonawcą – Muchami. Co tu dużo mówić – Muchy dały dupy po całości grając niecałe 30 min ok. 7 kawałków? – w tym 2-3 nowe, które oceniam na przeciętne. Śmiem przypuszczać, że zespół tak się nie wysilił z dwóch powodów- pierwszy – ludzie byli zbyt flegmatyczni – drugi – nowy gitarzysta może nie nauczył się jeszcze grać większości kawałków? Z tym ostatnim to nigdy nie wiadomo, natomiast plusem malutkim było zagranie ‚Notorycznych…” i ” Miasta doznań”. Muchy nawet nie myślały o bisie i poszły w… długą, daleko mając Spodek. Kolejne koncerty były dla mnie  dość nudną przerwą przed występem Myslovitz, na który się nastawiłam tego dnia. Ale żeby nie było to powiem, że Happysad mimo tego, że tworzy głupawe teksty o głupawej miłości i co chwilę się powtarza to dość przyzwoicie zagrał i nawet na chwilę się obudziłam siedząc na krzesełku… Dali bisy, dali trochę pozytywnej atmosfery i poszli. Strachy na lachy jak zwykle rozruszały widownię dzięki kontaktowi z publiką, a w Spodku zabrzmiały takie klasyki jak ”Piła Tango”, ”Czarny chleb i czarna kawa” oraz ”Twoje oczy lubią mnie”. Oczywiście nie obyło się bez bisów i gęstych podziękowań, w tym momencie wiedziałam, że kolejny wykonawca oznacza apogeum nastoletnich pisków i wrzasków. Mowa oczywiście o Comie…  Zespół szybciej zaczął i nastąpiła  moja gehenna. Rogucki darł ryja śpiewał niemiłosiernie i dla takiego comowego laika jak ja- który zna góra 10 piosenek- to był bełkot. Oczywiście większość ludu przyjechała na ten fenomen, którym ”jest”  podobno wielka Coma. Mimo tego, że muzyka była dość mocna i to trochę podniosło notowania Comy to po 4 piosenkach z żalem zauważyłam, że to jest grane na jedno kopyto. Na koniec jakże ”interesującego” występu, gdy nadeszła pora bisów, spora część fanów na płycie klęknęła/usiadła ? prosząc o ”Sto tysięcy” ( chuj że przed końcem występu wokalista obiecał ją zagrać, więc oczywistością było, że na bisach to poleci). Tak więc poleciał śmiertelnie nudny i monotonny bis – podczas którego wyznawcy Comy siedzieli ( to podobno taka tradycja?)- i cały koszmar się dla mnie skończył. Z radością zauważyłam podczas stania w kolejce do szatni, że nie tylko ja jestem znudzona występem ”polskich bogów rocka” i z moim tobołkiem udałam się na ostatni tego wieczoru koncert – Myslovitz. Jak zwykle Rojek i jego banda się spóźnili, co mnie nie zaskoczyło, bo liczyłam się z tym, ale wynagrodzeniem za tą ”obsuwę” był  genialny w wykonaniu i repertuarze wytęp. Poleciały takie hity jak : ”Kraków”, ”Peggy Brown”, ”Aleksander”, ”Z twarzą Marilyn Monroe”, ”Długość dźwięku samotności” czy ”Dla Ciebie”. Szczególnie spodobało mi się wykonanie jednej z moich ulubionych piosenek, podczas której parotysięczny tłum krzyczał refren ”Znów widzę Cię! Tak wiem! Nie zrobię więcej zdjęć! Tak wiem! Nie będę prosił lecz … Tak wiem! To przecież żaden grzech! Tak wiem!” ten moment był faktycznie magiczny oraz zaskoczyło mnie wykonanie przez Rojka– Z twarzą Marilyn Monroe, ponieważ na każdym ich koncercie na którym byłam ten utwór był pomijany. Zespół zszedł po ponad godzinie i wydawało się, że już nie zagra bisów, ale gdy zespół jeszcze raz wyszedł na scenę to organizatorzy zapalili światło, a chłopakom z Mysłowic ukazał się widok publiczności, która w pośpiechu opuszczała salę. To było dość żenujące ze strony organizatorów, ale wybaczam im ponieważ gdyby nie szybszy koniec to nie zdążyłabym na pociąg, który jak się później okazało też dał mi popalić. Na koniec mogę jedynie dodać, że moje marudzenie wywodzi się stąd, że pojechałam na festiwal gdzie 2/6 składu nie cierpiałam, a owe zespoły grały dość długo : P i oczywiście muszę wspomnieć o niecodziennych widokach na tymże odjeździe, a mianowicie widok pana, który gdy tylko zapalało się światło wyciągał od razu książkę Paulo Coelho i zaczytywał się podczas gdy młodzież nad nim wariowała. Mogę jedynie mu zazdrościć opanowania i trudnej sztuki skupienia 😛 Ogólnie rzecz biorąc cała impreza była udana i mam nadzieję, że za rok wpadnie coś zagranicznego ( może jeszcze raz R+  ?) i nie będzie Comy…

Ps. W niedalekiej przyszłości postaram się znaleźć foto fana Coelho.

Na koniec jeszcze parę filmików ; )

Myslovitz -Kraków

Strachy na lachy -Czarny chleb i czarna kawa

Myslovitz -All I Want

Happysad -Miłość


Palebride

Ten wpis został opublikowany w kategorii Muzyka, Wydarzenie i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „Odjazdy w Spodku 2011

  1. emi pisze:

    Na Comie cierpiałam męki i katusze ;|

  2. mw pisze:

    Cześć. Mam wrażenie, że Twoja recenzja jest nieco krzywdząca:) Rozpiska czasowa Odjazdów znana była od dawna. Mieliśmy w niej 35 minut i tyle zagraliśmy. Na bis mieliśmy przygotowane jeszcze 2 utwory, ale takie imprezy rządzą się bezwzględnymi prawami i nie pozwolono nam wyjść ponownie na scenę, bo już montował się Happysad. Także ten, nie oceniaj na wyrost. A co do publiki, to dziwię się podwójnie, bo po koncercie wspólnie uznaliśmy, że reakcja była bardzo bardzo. Trzymaj się. Cześć / mw

    • palebride pisze:

      Z tego co widziałam, z góry to ludzie byli jacyś mało ruchliwi, a w moim sektorze to tylko ja się darłam, podczas gdy reszta jadła. Szkoda, że kosztem tego występu HS grali dłużej, bo powinno być na odwrót. W Krakowie na kwietniowym koncercie sobie to odbiję ( o ile plotki były prawdziwe) ; p

  3. jagjag pisze:

    O tak, Coma stanowczo mnie zabiła.

  4. jannet pisze:

    uważam, że Twój opis jest nie do końca zgodny z tym co się działo. na płycie była świetna zabawa. było pogo, „fala”, a nawet wall of death. 😉 osobiście uważam, że było odjazdowo;p i wszystkie zespoły były świetne;D

    ps. ile tego „PRL’owego” miasta widziałaś przechodząc z pociągu do spodka, ile knajp odwiedziłaś? bo ja jakoś mieszkając tu przez wiele lat nie zauważyłam, żeby kato były miastem PRL’u.

    • palebride pisze:

      No cóż to nie była moja pierwsza wycieczka do K., a że wcześniej przyjechałam niż oczekiwałam to miałam parę godzin na oprowadzenie współtowarzyszki. Cóż jeśli McDonald można uważać za knajpę (która faktycznie była otwarta) to nie mam pytań. Pozdrawiam ; ]

      • gburu pisze:

        jesteś troszku zarozumiała…..

      • symkowspanialypierwszy pisze:

        jannet – od Katowic wieje radzieckim sandałem z masłem i odjazdy nie były tak odjazdowe O! a ty pb mimo ze zabawnie to opisalas i sporo w tym racji to faktycznie masz jakieś odruchy narcyzowe. CoMa sucks ! niahniahniah

      • palebride pisze:

        dobrze, że nie odruchy wymiotne ;]

  5. kocham_cie_flea pisze:

    CF90 wydali 2 plyty,co z reszta sami podkreslili na koncercie. po muchach pojechalas zdecydowanie za bardzo, festiwal to festwial i wypelnili czas, dla mnie jest to zespol bomba. co do comy tez sie nie zgadzam, bis byl dobry bo kawalek jest dobry po prostu, a ludzie siedzieli, bo rzeczywsice jest to jakas tam tradycja i mi sie ona podoba, pozatym robi to swietne wrazenie. i chcialem jeszcze zapytac, bo wzbudza to moje ogromne zainteresowanie, dlaczego wszyscy sa tacy anty na come? tworza bardzo dobra muzyke i nie wiem czy ktos osmieli sie zaprzeczyc, ja bym sie bal. a myslovitz, bylo piekne, ‚chlopcy’ to byl dla mnie osobicie dreszcz..:)

  6. junia pisze:

    Fajna recenzja. Festiwal bardzo mi się podobał i czekam na kolejną edycję!
    Z dojazdem do Katowic miałam mały problem. Występ Myslovitz i Comy zrekompesował wszystko 🙂
    p.s. ceefy mają na swoim koncie nie 1 lecz 3 albumy

    • palebride pisze:

      faktycznie to mój błąd z tymi albumami, przyznaję o ile się teraz nie mylę to mają ich pięć, ale jakiś słabiutkich ; ) a co do samych odjazdów to również czekam na kolejną edycję, bo może organizatorzy wrócą do korzeni i zaproszą również kogoś z zagranicy.

  7. Czaszi pisze:

    woohoo, ale komentarzy!
    Ja i tak nie zmienię zdania – kato są paskudne i brudne ( a trochę tam pobłądziłam :P),
    – a coma, to jęk, że aż żal dupe ściska, no ale dzięki nim mamy przerwe na wyjście do kibelka 😀

Dodaj odpowiedź do jannet Anuluj pisanie odpowiedzi